Szajba
Browar: Szałpiw
Styl: Roggenbier
Co tu się dzieje w tym piwie. Roggenbier, niby, czyli ciemne, żytnie niemieckie piwo fermentujace z drożdżami od weizena, co wnosi do piwa aromaty gożdzików i banana. W zasadzie to taki dunkelweizen, tylko, że żytni. Czyli jakby nie patrzeć, nic odkrywczego, czy specjalnie interesującego. Nawet nieco mdławe może się wydawać w zestawieniu z całą tą szajbniętą nowofalą dziwnych styli i wariacji. I tym sposobem, między wierszami przechodzimy do słowa-klucza: szajba. Tym razem od Szałpiwa dostajmy Szajbę z nutką chilli. Dokładniej, piwo z dodatkiem papryczek chilli. Taką oto informację można zlokalizować na etykiecie, na której również widnieje wizerunek fajnej loszki w spódniczce niczym czarodziejka z księzyca. Należy jednak odnotować, iż owa niewiasta dzierży w ręce kij bejsbolowy, którym jebnięcie chilli w każdym łyku napierdala w język i podniebienie niczym Jason maczetą nastolatki chcące uprawiać seks bez zabezpieczeń w Piątku 13ego lub niczym kop w głowę Remy'ego Bonjaskiego. Jednak nie myślcie, że można się czegoś takiego spodziewać od razu po odkapslowaniu butelki, o nie. Wyprzedziłem nieco narrację [spojleralert, wiem, że za późno]. Pachnie ładnie, smacznie, owocową fermentacją drożdży, po przelaniu do szkła na pierwszy plan wychodzi nuta bananowa, w tle goździk. Piwo prezentuje się ślicznie, mimo że charakteryzuje się syndromem ABP (Absolutny Brak Piany, przyp. aut.). Kolor jest niesamowity, taki miedziany brąz, mnie osobiście przypomina kompot z suszonych owoców robiony na święta Bożego Narodzenia, zwłaszcza, iż piwo jest dosyć mętne, a w smaku okazuje się aksamitne i jakby nieco kleiste. Łyk zaczyna się od słodowych aromatów, żyta, słodkości bananów, więc klasyczny Roggenbier. Niestety więcej o tym, jak Szajba oddaje cechy charakterystyczne tego stylu nie mogę powiedzieć, ponieważ potem następuje ekstra pierdolnięcie chilli. Jakieś biedaportery z chilli to jest pikuś przy tym, i to nawet nie Pan Pikuś. Wali tak w ustach, jakbym się wybrał na lawasz na Krakowskie Przedmieście z sosem Ostrym. Jedyna różnica to taka, iż piwo w przeciwieństwie do ostrego lawasza, boli tylko raz... hahaha hihihi hohoho. Nigdy się nie spotkałem z tak intensywnym przyprawieniem piwa. I nawet, jeśli już do Szajby nie wrócę, to będę je długo, długo pamiętał. O ile sam roggenbier nie jest nadzwyczaj odkrywczy, to zestawienie tego aksamitnego, owocowego, słodkawego piwa z ostrą papryką daje świetny efekt kontrastu. Tak w ogóle to Szałpiw chmielił swoje dziecko Marynką, ale kto by o tym pamiętał, na pewno nie degustujący...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz