Hard Bride
AleBrowar
Styl: American barley wine
Tym razem kolejne piwko, które znalazłem na końcu mojej podręcznej półeczki z przysmakami. Nie wiem za bardzo, czemu się ostała (określenie 'do leżakowania' jest jeszcze nie na miejscu, bo miesiąc po terminie). Po prostu gdzieś zaległo na końcu między porterami. A jak powszechnie wiadomo, leżakowanie piw chmielonych amerykańskimi chmielami mija się z celem, gdyż z czasem coraz bardziej tracą swój charakterystyczny aromat. Sprawdźmy zatem, co oferuje nam AleBrowar oraz co się zmieniło w samym piwie po krótkim okresie karencji na półeczce.
Po odkapslowaniu mieszkanie wypełnia wspaniały aromat. W zasadzie można wyróżnić dwa strumienie w tym złożonym zapachu, pierwszy to orzeźwiająco-cytrusowe aromaty chmielenia Mosaiciem, Chinookiem oraz Simcoe'em, natomiast drugi to winna owocowość. Nawet teraz, kiedy piszę to pare godzin po degustacji to oblizuję wargi. Przelewając zawartość butli do szkła oczom ukazuje się intensywny bursztyn wraz z ładną, drobnopęcherzykową pianą, która towarzyszy pijącemu dłuższy czas. Wysycenie zauważalne, choć generalnie niskie. W smaku cuda i wianki. Najpierw cytrusowe pyszności jako przystawka, potem słodziutkie fermentowane winogrona i pijemey Kadarkę do obiadu, a na deser pokaźna goryczka (110 IBU) czyli ewidentnie grejpfrut. O ile ta pierwsza fala smakowa jest szalenie owocowa i mocno słodkawa, to intensywna goryczka daje nam popalić i nie pozwala się zanudzić słodkawymi nutami. Finisz oczywiście jest przyjemny mimo swojej mocy, pasuje, nie ściąga i nie zalega w ustach. Muszę także przyznać, że piwo jest bardziej wytrawne niż butelka z tej samej warki, którą piłem kilka miesięcy temu. Mocniej czuć winność, mniej amerykańskich chmieli (podobnie jak ta warka, która trafiła po warzeniu do leżakowania w beczce po whisky,. po czym miałem przyjemność spróbować jej U fotografa). Piwo jest wspaniale ułożone i zbilansowane, dzięki czemu uniknięto możliwości zmęczenia piwosza zbytnią słodkością. Świetna sprawa. Prawie się zakochałem. Mogę w zasadzie się żenić. Tylko dlaczego ta kryzysowa narzeczona jest wampirzycą? Chociaż z drugiej strony, może mnie ugryzie, i zostanę praktycznie nieśmiertelny, co da mi możliwość zdegustowania zdecydowanie większej ilości piw, niż podczas tego słabego i krótkiego ludzkiego istnienia. Tomek Kopyra by się cieszył, wszak "życie jest zbyt krótkie, żeby pić słabe piwo"!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz