Cherry Milk Stout
Browar: Amber
Napaliłem się na to piwko z serii Po Godzinach Ambera jak Wojtas na Solaris. Pewnie tęsknię jeszcze za Lublin to Dublin, tamten krzepki milk stout był pyszny, za każdym razem jak sobie go wspominam to lubieżnie oblizuję wargi. Później Glapa, czyli naćpana wrona też pokazała klasę, kwaskowość przyjemnie zaskoczyła. Więc nadzieje rozbudzone mocno, a w tej sytuacji wiadomo - albo można się zakochać, albo można się bardzo rozczarować. Co się okazało? Nic.
Z butelki zapachniało naprawdę nieźle. Mocna palonośc, która szybko uleciała ustępując kawie, mleczności oraz leciutkim wiśniom w tle. Zapowiada się dobrze, hurra! Po przelaniu widzimy bardzo ciemnobrązowy specyfik, niemalże czarny, nieprzejrzysty. Super obfita, bujna, biszkoptowa piana. Może nawet wpadająca lekko w odcienie wiśniowe. Albo to autosugestia. Trochę potowarzyszyła mi, jednak potem lekko zmazał się jej makijaż i wyszły większe pęcherzyki. Zupełnie jakbym wyrwał Mię Khalifę w klubie i poszedł z nią spać, a rano obudził się z Karyną spod trójki. Co gorzej, ze szkła zawaliło takim przesłodzonym karmelem, który zakrył wszystko. Uff, szybko zniknął, zupełnie jak paloność wcześniej. Spod karmelu wyłoniły się nuty przypalanej skórki od chleba, palonego zboża, lekka kawa oraz w tle wisienki. Laktozowość też, może być fajnie, moze być przyjemnie. I co? No i ch*j, no i cześć, jak to w tym filmie było. Wszystko w tym piwie niby jest, ale wszystko jest nijakie. Miał być palony jęczmień, jest ledwie palona nutka. Miała być laktoza, jest mocno zakamuflowana mleczność i likerowość. Na tym tle najlepiej wypadają wiśnie, nienachalnie, lekko kwaskowo zostają na języku. Przyjemnie, mogło być nieco mocniej, ale niech będzie i tak. Przede wszystkim, to nie jest kraft, tylko napój o smaku kraftu. Prawie 15% kestraktu, a niecałe 5% alkoholu? Fermentum mobile, no pliis... Co to jest za fermentacja. Bambo prośba. Murzynie upraszam. Plażo interpeluję. Ponadto, "piwo" jest mocno słodkie, wychodzi karmel. Przykrywa paloność, w zasadzie zostaje tylko wisienka i jej kwaskowość na aftertaste. Laktoza daje przyjemniejszy przepływ przez usta. Jednak to wciąż mało! Gdybym miał szukać kolejnego piwa, aby zachęcić kompletnego laika do kraftu to tak, ten stout byłby bardzo spoko. Tylko tak jak mówiłem, to raczej napój o smaku wiśniowego mlecznego stoutu. Ja wiem, że to Amber, i że nie należało się spodziewać światowego kraftu na kiju. Ja to wszystko wiem. No ale kur...
Czy to, że się tego stoucika bardzo dobrze pije, to moje guilty pleasure...? Chyba tak. To idę dokończyć.
:) Najważniejsze, żeby spróbować. Wtedy KAŻDA opinia nas cieszy.
OdpowiedzUsuńnajważniejsze, żeby warzyć ciekawe rzeczy, wtedy jest co próbować! Przy okazji serdecznie gratuluje serii "Po godzinach" :)
Usuń