Mandarin
Browar: Kingpin
Styl: American IPA
Najlepsze polskie AIPA anno domini 2015 w Poznaniu. Chcąc zweryfikować ten werdykt natychmaist zakupiłem piwo i zdegustowałem. Ciężko mi być obiektywnym, ponieważ zaraz po przelaniu do szkła widocznego na zdjęciu wyszły totalnie jakieś dziwne aromaty, okazało się że było ono brudne mimo iż wyglądało na czyste, i waliło z niego niczym z porządnego gnojownika. Mam nadzieję że zachowam jednak wysoki standard blogerski i uda mi się właściwie ocenić trunek od Kingpina. Z butelki pachnie słodkimi owocami tropikalnymi oraz cytrusami, minimalnie gdzieś w tle schowana nuta trawowo-herbaciana. Po przelaniu do szkła (innego już niż teku z Dukli) wzrasta ilość owoców tropikalnych oraz cytrusów, słód żytni wprowadza także swój aromat, który w tym piwie kojarzy mi się z sosem sojowym, w tle przebija się jednak coś a la leciutki diacetyl. Smak to odzwierciedlenie zapachu, mocno owocowe i cytrusowe, brak jednak słodkawo-słodowych nut. Bardzo ładnie nachmielone. muszę oddać królowi co królewskie. Nowa Zelandia i Ameryka robią robotę. Efektownym finisz stanowi goryczka. Piwo samo w sobie jest raczej wytrawne i niesłodkie, do tego naprawdę wali tą goryczką. Określiłbym ją jako herbaciana, jak po wypiciu gorzkiej herbaty. Zostaje uczucie szczypania na jezyku, jest nieco ściągająca. Wysycenie średnie. Piana początkowo przyjemna, drobno i średniopęcherzykowa, szybko jednak mruży oczy jak Mandaryn z etykietki i znika, a trudno z nią dojść do konsensu wzbudzając w trakcie picia niczym z typową kłótliwą kobietą. Piwo bardzo dobre, mocne 8/10. Czy najlepsze? Nie wiem. W sumie to ja niewiele wiem, nie znam się na piwie tak naprawdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz