czwartek, 31 grudnia 2015

Salamander

Salamander
Browar Stu Mostów
Styl: Black IPA




Szykowałem się na Lubelskich Targach Piw Rzemieślniczych na Hoppy Violet Potato Lagera ze Stu Mostów, ale oczywiście kiedy sobie o nim przypomniałem w trakcie pierwszego dnia imprezy, to już się skończył jak Mourinho w Chelsea. Zamiast piwa z ziemniakiem wziąłem zatem piwo z czarną jaszczurką, myślę, że też nie najgorzej pod względem dziwności. Uwielbiam te etykietki, na których w składzie widnieje "chmiel i drożdże". Uwielbiam oczywiście z przekąsem. To taka wielka tajemnica, naprawdę, czym nachmieliliście? I tak jak już będę dużym piwowarem domowym to zrobię lepsze. Chociaż to też niezłe. Z butelczyny pachnie ładnie żywicą, cytrusami oraz leciutko czekoladą - słód pszeniczny czekoladowy. Owy ancymon zapewnia również gładkość w piwie. Do szkła wlatuje gruby niczym Ryszard Kalisz na diecie poselskiej kożuch z piany, gęściutki i efektowny. W trakcie picia pozostawia delikatny pierścień na powierzchni, jest dobrze pod względem pienistości. Płyn oczywiście nieprzejrzyście czarny, żadnych refleksów. Ze szkła cały czas mocna żywica, cytrusy oraz lekka czekolada i paloność. W smaku przyjemne, średnie chmielenie. Dużo żywicy. mniej cytrusów. Nie demoluje kubków smakowych, pijalnie gorzki finisz 68 IBU. Kiedy patrzę na piwo, to mam wrażenie, że goryczka pochodzi w pewnym mniejszym stopniu od paloności, a w pozostałej części z chmielu. Zamykając oczy jednak mam wrażenie, że to sam chmiel i leśno-żywiczna gorycz. Udana, należy oddać gadowi to co jaszczurcze. Krótka, przyjemna, nie ściąga. Poprawna czarna IPA, choć faworytem w stylu raczej wciąż Hopus Pokus z Pinty.

wtorek, 29 grudnia 2015

Imperial Stout

Imperial Stout
Browar: Tenczynek




Trochę się bałem zawartości, słyszałem, że wcześniejszy milk stout z Tenczynka był ok, ale od razu RIS? Jednak się nie zawiodłem. Bardzo dobre piwo, dobry RIS, oczywiście bez jakichś fajerwerków sylwestrowych, ale poprawny i smaczny.Bez żadnych przeszkadzających wad. Kolor czarny nieprzejrzysty, piana śliczna, jasnobrązowa, drobnopęcherzykowa, mogłaby być obfitsza. Ładnie oblepia szkło. Pachnie mocno, czekoloadowo, kawowo, raczej w stronę słodkawą, czekoladek z likierem albo pralinami lekko. Jest aksamitne i (za)jedwabiste, chociaż oleistym bym go nie nazwał. To ciekawe, bowiem są słody pszeniczne i żytni. 24% ekstraktu. W smaku więcej paloności, ostrzejszy niż w zapachu. Gorzkawy, trochę od paloności, a trochę nawet od chmieli, Magnum i Sybill. Fajnie, że dało się je chwilami wyczuć. Piwo dobrze zbalansowane i ułożone. 9% alkoholu niewyczuwalne, a bardzo przyjmemnie rozgrzewa. Cały czas podczas degustacji przewija się lekki likierowy aromat, dodaje uroku, jest fajnie kontrowany przez goryczkę. Podsumowując, dużo lepiej smakuje niż wygląda, bo brzydkie i słabo przyklejone etykiety eufemistycznie mówiąc nie zachęcają do sięgnięcia po imperialny stout z Tenczynka.

sobota, 26 grudnia 2015

Forbidden Planet

Forbidden Planet
Browar: Raduga
Styl: Imperial IPA




Kolejna imperialna IPA po 400! z Pracowni. Nie unikniemy porównań, oj nie. Raduga zaserwowała nam piwo z pseudo Dalekiem na etykietce, więc jako fan Doktora Who jestem kontent. Poza robotem z kosmosu zaserwowali 115 IBU,.więc jestem mocno zaciekawion. Z buteleczki ładny aromat, są amerykańskie chmiele, cytrusy, egzotyka, leciutka żywica. Nawet żyto przez moment, które tutaj także zostało wykorzystane w zasypie. Faktura tego nie potwierdza, po przelaniu do szkła piwo okazuje się być raczej klarowne i przejrzyste. Słód żytni i pszeniczny w wyglądzie nie za bardzo obecny. Barwa raczej jasny bursztyn, piana raczej zdecydowanie niewielka, choć okej. W smaku na początku chmielenie wychodzi słabo, mało efektownie. Jak mawia zupełnie nieznany piwny vloger (Piwne Degustacje, naj****owszy kanał na jutube) - "Jest p- p- p- pierdolnięcie goryczki". I to autentyczne pierdolnięcie, takie z gatunku tych trzycyfrowych wartości IBU. Jednocześnie przyjemna mimo swojej mocy, nie zalega i nie szczypie. Przyćmiewa jednak resztę piwnych doznań, szczególnie efektów chmielenia na aromat ciężko się doszukać. W miarę picia może nutki żywiczne dało się odnaleźć. I to nie po jednej nutce jak u Roberta Janowskiego. Za to coraz bardziej można było wyczuć słód karmelowy który próbował nawiązać walkę z goryczką, ale to raczej pojedynek San Marino z Polską w eliminacjach do Mistrzostw Świata w piłce nożnej. Strzelili nam bramkę ponieważ jak wiadomo, w Europie nie ma już słabych drużyn. Ale stracili pięć. Momentami nawet pojawiało się żyto, ale to bardzo nieśmiało. Mimo tego spłaszczenia piwo bardzo przyjemne dzięki swojej ekstremalności. Ale! Do 400! nie umywa się w żaden sposób. IIPA z Pracowni gra w zupełnie innej lidze kraftu, w Ekstraklasie. Forbidden Planet to wciąż Pierwsza Liga, chociaż górne rejony tabeli.

niedziela, 20 grudnia 2015

Deer Beard

Deer Beard
Browar: Deer Bear & Wąsosz
Styl: Rye IPA




Pierwsze piwko z nowego browaru Deer Bear. Muszę od razu zauważyć, że fajna nazwa, a jeszcze lepsza etykieta. Szata graficzna w tym piwie mnie urzekła. Oby tak dalej, nie mogę się doczekać kolejnych produkcji. Niby klasyczne żytnie IPA, ale jednak podrasowane sosną oraz skórką pomarańczy, więc śmieszne. Piwko w miarę klarowne, czysty bursztyn z refleksami. Piana ładnie oblepia szkło i nieźle współpracuje z ruchem ręki. Wysycenie niskie. Z butelki oporowo buchnęło skórką pomarańczy, za nią umarkowanie oddały cytrusy. Zapach określiłbym jako "1/3 do witbiera", brakuje tylko belgijskich fenoli oraz kolendry. Po przelaniu do szkła zapach wzbogacają nuty sosnowo - żywiczne, oraz szczególnie po zamieszaniu mocna żytani słodowość. Fajnie się pieni przy tym, piana tworzy gęsty kożuch przez który przyjemnie się przebija jak przez błon... oczywiście przez korki na mieście. Z kolei smak również z tych złożonych i zbalansowanych. Mocno wychodzi żywiczność, cytrusy nieśmiało się za nią schowały. Nadal jednak dominuje wśród nich skórka pomarańczy. Do tego przyjemna słodowość wnosząca do piwa aksamitność oraz pełność. 15% ekstraktu, więc może już  być i pełne. Alkohol dobrze schowany. Finisz jak przystało na styl średni w kierunku wysokiego, mocne 70 IBU. Goryczka bardziej z gatunku tych żywicznych i nieco zalega. Ale nie czepiam się, jest okejka. Udany debiut i przyjemne piwko. Jakby nie napisali o tej sośnie, to bym się raczej jej nie doszukał. Najprawdopodobniej najbardziej wychodzi w smaku. Ciekawe z resztą jak wyglądało jej aplikowanie. Koledzy zbierali spady - igły? Chociaż faktycznie w miarę postępującego procesu spożywania tego trunku coraz bardziej można się poczuć niczym gdzieś na jakiejś małej polance pośród lasu iglastego, gdzie taki właśnie brodatowąsaty napakowany Pan Jeleń rąbie drzewa na opał do swojej jelonkowej chatki w której czeka już Pani Jeleń z cieplutki żłobem. Skórka pomarańczy jak najbardziej też zadziałała, i to raczej na plus., szczególnie w aromacie.

P.S. Sosna była dodawana w trzech postaciach: igieł, kory i soku (jeśli dobrze pamiętam, czasem warto pooglądać filmiki o piwie na jutube).

czwartek, 17 grudnia 2015

Szybkie piwko #5

Kapitan Drake
Browar: Setka
Styl: Mojito gose



Gęste jak kisiel. Pszeniczne jak pszczoły. Słone jak sól morska. Limonkowe jak modżajto dla mojej świni. Kolendrowo-ziołowe jak witbier.Kwaśne jak heidelberski zakwaszający. Trochę Mosaica jak wszędzie dziś. Zabijcie mnie, więcej nie pamiętam, chociaż dobre!


Manitou
Browar: Kraftwerk
Styl: India pale ale








Bardziej niż India to Indian. Kaj żeś kopoł? Brodaczowąsacze z Kraftwerku dokopali się do rezerwatu Czerwonych Twarzy i strzelili po teku. Piwko ślicznie wygląda, brzoskwiniowy kolor, piana w normie. Zmętnione - słody pszeniczne, choć raczej przejrzystei refeleksujące. Pachnie też ładnie. wywąchałem Citrę - cytrusy i sporo żywicy - Simcoe, Ahtanum.Potwierdzenie w smaku nastąpiło szybko i intensywnie, szczególnie jeśli chodzi o żywiczność. Słodowe, nie wytrawne. Sporo dają słody karmelowe, jest słodkawo. W trakcie picia ujawniła się także brzoskwinia/mango & marakuja - chmiel Galaxy. In minus zagrała niestety goryczka - bardziej żywiczna niż owocowa, jednak lekko nieprzyjemna. Do tego mieszała się z dosyć wyczuwalną nutą alkoholową. Momentami irytująco grzało w przełyk, słabo ukryte procenty. Po 2/3 czułem się już pijany. Nie te lata, słaba głowa.

Iunga
Browar: Perun
Styl: Single hop pale ale




Lekcja poglądowa co daje polski chmiel Iunga w piwie? Dupy. Oczywiście zła odpowiedź, bo to porządny chmiel. Pachnie cytrusowo, szczególnie cytryną i pomarańczą, w tle noty żywiczne. W smaku na odwrót, mocna sosna, w tle skórki z cytryny i pomarańczy. Nawet średnią goryczkę można z niego wydobyć, więc jest nieźle. Naprawdę intensywna sosna.


Piece of cake
Browar: Trzech Kumpli
Styl: Session IPA




Fajne sesyjne IPA. Bardzo lubię i szanuję browar Trzech Kumpli od Blackcyla wypitego na festiwalu w warszawie, przez Pan i Pani wypite na festiwalu w Lublinie, do sesyjnej IPy wypitej w domu. Piwka generalnie charakteryzowały się bardzo dobrym chmieleniem. Z Blackcyla pamiętam świetny aromat, z Pan i Pani świetny smak. W Piece of cake również chmielenie kozak, jest ładnie cytrusowo, jabłkowo i papjowo w aromacie i w smaku (Equinox). Do tego mocno zmętnione, pszeniczne i pokaźny osad drożdżowy. Jednak zawsze musi być jakieś ale, tym razem to aftertaste, który mogę określić jako niezbyt przyjemny. Jest jakiś taki naftowo - mechaniczny, nie współgra w ogóle z tym co się dzieje w piwie wcześniej. Zalega i irytuje trochę.

środa, 16 grudnia 2015

Mandarin

Mandarin
Browar: Kingpin
Styl: American IPA



Najlepsze polskie AIPA anno domini 2015 w Poznaniu. Chcąc zweryfikować ten werdykt natychmaist zakupiłem piwo i zdegustowałem. Ciężko mi być obiektywnym, ponieważ zaraz po przelaniu do szkła widocznego na zdjęciu wyszły totalnie jakieś dziwne aromaty, okazało się że było ono brudne mimo iż wyglądało na czyste, i waliło z niego niczym z porządnego gnojownika. Mam nadzieję że zachowam jednak wysoki standard blogerski i uda mi się właściwie ocenić trunek od Kingpina. Z butelki pachnie słodkimi owocami tropikalnymi oraz cytrusami, minimalnie gdzieś w tle schowana nuta trawowo-herbaciana. Po przelaniu do szkła (innego już niż teku z Dukli) wzrasta ilość owoców tropikalnych oraz cytrusów, słód żytni wprowadza także swój aromat, który w tym piwie kojarzy mi się z sosem sojowym, w tle przebija się jednak coś a la leciutki diacetyl. Smak to odzwierciedlenie zapachu, mocno owocowe i cytrusowe, brak jednak słodkawo-słodowych nut. Bardzo ładnie nachmielone. muszę oddać królowi co królewskie. Nowa Zelandia i Ameryka robią robotę. Efektownym finisz stanowi goryczka. Piwo samo w sobie jest raczej wytrawne i niesłodkie, do tego naprawdę wali tą goryczką. Określiłbym ją jako herbaciana, jak po wypiciu gorzkiej herbaty. Zostaje uczucie szczypania na jezyku, jest nieco ściągająca. Wysycenie średnie. Piana początkowo przyjemna, drobno i średniopęcherzykowa, szybko jednak mruży oczy jak Mandaryn z etykietki i znika, a trudno z nią dojść do konsensu wzbudzając w trakcie picia niczym z typową kłótliwą kobietą. Piwo bardzo dobre, mocne 8/10. Czy najlepsze? Nie wiem. W sumie to ja niewiele wiem, nie znam się na piwie tak naprawdę.

wtorek, 8 grudnia 2015

Enigma

Enigma
Browar Sertka & Browar Jana
Styl: American amber ale




Rozszyfrowanie Enigmy zmieniło losy świata. Czy dobre piwo też to potrafi? Chmielone Enigmą AAA kryje w sobie wiele aromatów. Czy uda Ci się je odszyfrować? Oczywiście, że tak, ja odszyfruję wszystko, a zwłaszcza Enigmę. Jeszcze szybciej niż Polacy, którzy zrobili to szybciej niż Sherlock Holmes w Grze Tajemnic. Piwko wygląda intrygująco - przejrzysta czerwień ala jasny brąz, trąci nieco jakimś pumpkin ale. Bursztynowe refleksy, wysoka klarowność i przejrzystość. Piana nieśmiała jak Dębowa Panienka #Dukla Jendak jeśli nad nią popracować, to piękna również jak Dębowa Panienka. Świetny przykład, że jak się popieści, to się... spieni. Śliczna, gęsta i drobnopęcherzykowa, aż żal, że w ogóle się nie utrzymuje. Pachnie równie intrygująco jak wygląda, są cytrusy i egzotyczne owocwe - Citra, Cenntenial, Enigma. Od Enigmy pochodzi również nuta czerwonej porzeczki, i coś co się za nią skrywa, a momentami uwydatnia - malina! Ciężko mi powiedzieć co daje Jaryllo, Internety piszą, że banana, gruszkę, cytrynę i lekką korzenność. Nic z tego moja droga maszyno szyfrująca, ja nic nie czuję, ale ja się przecież nie znam. Jesli do tej pory czułem się zaintrygowany, to napięcie pierdolnęło jak suspens u Hitchcocka przy spróbowaniu. Enigma bardzo wodnista jak na metalowy sprzęt, niewiele ciała. Jednocześnie leciutka słodkawość słodowa - słód Red X. Ciekawy specyfik. Nie dość, że ładnie zabarwił, to jeszcze wniósł coś do smaku. A to huncwot. #Pracownia Chmiele zaowocowały (dosłownie) w smaku czerwoną porzeczką, lekko maliną, grejpfrutem i inne typowe tropiki. Bardzo przyjemne. Z kolei goryczka początkowo była fajna, grejpfrutowa, to z czasem zaczęła nieco ściągąć jak pijanego kierowcę od jednej białej linii do drugiej. I zalega, niestety. Goryczka to jedyne, co się nie udało w tym piwie. Bo nie, nie napisze o tym. Nie napiszę i już. Nie napiszę, że momentami ta porzeczkowość przechodziłą w... Nie, nie zmusicie mnie. Nie dodam, że wtedy wydawało mi się, że czuję lekką kanalizę/kuwetę! Wcale a wcale! Dobre, ciekawe, innowacyjne i poszerzające horyzonty piwo. Na tym poprzestanę.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

400!

400!
Browar: Pracownia Piwa
Styl: Imperial IPA


18% ekstraktu, 8,2% woltów, Equinox i Mosaic, wow! Piłbym nawet jakbym musiał wcześniej wysprzątać całą halę po Lubelskich Targach Piw Rzemieślniczych. Jaram się jak znicz olimpijski. Ładna pianka szybko opada ale tworzy lekki kożuszek i efektownie osadza się na szkle. Głęboka, brązowa barwa wraz z jaśniejszymi, złotymi refleksami podkreślającymi zmętnienie. Świetny aromat grejpfruta, innych cytrusów, kwiatów spod którego wyziera nafta. W smaku słód owsiany zapewnia dobrą bazę jednocześnie nie wprowadzając charakterystycznej karmelowości. Przy okazji tworzy wrażenie aksamitności tego szlachetnego trunku. Chmielenie na smak przedniej jakości, to samo co w zapachu ale jeszcze intensywniej, mocniej, wyraziściej. Najlepsza jednak z tego wszystkiego jest goryczka. Gdyby nie to, co się dzieje na języku, to dalej bym nie wierzył w etykietkowe 100 IBU. Ale wierzę, ta IIPA ma rzeczywiście trzycyfrową wartość goryczki. Jednocześnie owa gorycz jest logiczna i spójną kontynuacją zapachu i smaku, można ją określić jako grejpfrutowo-naftową. Piwo absolutnie świetne, przy czym mocno karze śmiałków. Wypiłem dopiero połowę małej buteleczki, a już mi wystarcza. Chciałbym je przelać z powrotem do butelki i zakapslować. Jutro wziąć dwa kolejne łyki, pojutrze następne dwa, i tak dalej, dalej...
Goryczka równie mocna co szlachetna. Dodatkowo alkohol - prawilnie przypominam - 8,2% - przypominam! - jest n i e w y c z u w a l n y . Nie ma go i już. To znaczy jest, bo pewnie po trzech IIPAch z PP wygląda się jak obraz nędzy i rozpaczy. Boicie się? Jeśli się boicie to już jesteście niewolnikami. Idźcie po Carlsberga Limited Edition Gold w Biedrze. Jak można wyczytać na jego puszce, jest to wyjątkowe piwo, uważone jedynie z wody, słodu jęczmiennego i chmielu. Tak, bez drożdży. Zapodałbym pic related, ale niestety robione prostownicą do włosów i nieczytelne, więc wierzcie na słowo blogera.

sobota, 5 grudnia 2015

Silk Afro

Silk Afro
Browar Brodacz
Styl: Oatmeal stout




Pierwsze piwko od Browaru Brodacz, kiedyś miałem już od nich coś brać, ale zniechęciły mnie niepochlebne opinie w internetach. Chociaż biorąc pod uwagę poziom niektórych (żeby się nikt nie obraził) piwnych recenzji, to wręcz przeciwnie, powinno mnie to zachęcić, bo niektórzy eksperci mają nos i język i coś jeszcze w dupie. Jakkolwiek by to nie brzmiało, nie nawiązuje w tym momencie do homoseksualnych tajemnic alkowy, co się dzieje w czyjejś sypialni, zostaje w tej sypialni. Płynnie przechodząc od łózka do biurka nadmienię, że ten oto w zamyśle klasyczny stout owsiany okazał się klasycznym stoutem owsianym. Czarny jak gorzka czekolada, umiarkowana piana jako dyskretny i miły towarzysz degustacji. W trakcie gdzieś znika, ale z tęsknoty ją przywołuje.W butelce da się wywąchać lekkie nuty kwiatowo - korzenne od angielskich chmieli, choć oczywiście na pierwszym planie mocna paloność oraz czekolada. Po przelaniu do szkła paloność staje się jeszcze mocniejsza, giną raczej aromaty chmielowe. W smaku również dominuje paloność, generalnie to najbardziej charatkerystyczna cecha tego piwa, osiągnięta dzięki użyciu jęczmienia palonego. Poza tym przyjemne nuty czekoladowe. Na końcu niska goryczka, trochę od chmielu, trochę od paloności. Krótka i przyjemna. Stoucik przyjemnie się pije, jest aksamitny dzięki płatkom owsianym. Nie jest ulepkowaty, raczej wodnisty, to tylko 12% ekstraktu. Wieczór należy zaliczyć do udanych, a piwo do poprawnych i przyjemnych.

czwartek, 3 grudnia 2015

Lublin to Dublin

Lublin to Dublin
Browar: Pinta & O'Hara's
Styl: Robust milk stout






Krzepki stout mleczny, uwarzony w międzynarodowej kolaboracji przez Ziemowita z kolegami oraz irlandzki browar O'Hara's. Przyjemna dla oka, jasnobrązowa, dosyć gęsta, drobnopęcherzykowa piana. Przyjemna dla oka, absolutnie czarna barwa oraz nieprzejrzystość. Przyjemny dla nosa aromat z butelki, na pierwszy plan wychodzi kawa, lekka czekolada oraz leciutka mleczność, likierowość, po przelaniu do szkła można wyczuć więcej czekolady i własnie tej likierowości. Piana szybko znikła, co pozwoliło skupć się na kolejnych etapach degustacji. Przyjemny dla podniebienia smak, w którym dominuje kawa, czekolada, likierowość, a na aftertaste nuta anyżowa. Przyjemne dla języka wysycenie, niskie, a w zasadzie jego brak. Bardzo przyjemna dla ust aksamitność, gładkość, nie boję się tego napisać - oleistość. Tak, taka z gatunku tych RIS-owych, żaden tam dry stout. Pokaźna słodowość i pełność. Na specjalną uwagę zasługuje ten efekt likierowości osiągnięty poprzez uzycie laktozy. Mleko wychodzi w niewielkim stopniu tylko w zapachu, na początku. Podczas picia piwo sprawia wrażenie pełniejszego i mocniejszego niż w rzeczywistości jest (16% ekstraktu, 6% alkoholu). O chmieleniu Marynką oraz Lubelskim wspominam z czysto blogerskiego obowiązku, bowiem jego efekty chowają się głęboko i skutecznie nawet za leciutką nutą anyżową. Hell of good beer!

wtorek, 1 grudnia 2015

Cherry Milk Stout

Cherry Milk Stout
Browar: Amber




Napaliłem się na to piwko z serii Po Godzinach Ambera jak Wojtas na Solaris. Pewnie tęsknię jeszcze za Lublin to Dublin, tamten krzepki milk stout był pyszny, za każdym razem jak sobie go wspominam to lubieżnie oblizuję wargi. Później Glapa, czyli naćpana wrona też pokazała klasę, kwaskowość przyjemnie zaskoczyła. Więc nadzieje rozbudzone mocno, a w tej sytuacji wiadomo - albo można się zakochać, albo można się bardzo rozczarować. Co się okazało? Nic.
Z butelki zapachniało naprawdę nieźle. Mocna palonośc, która szybko uleciała ustępując kawie, mleczności oraz leciutkim wiśniom w tle. Zapowiada się dobrze, hurra! Po przelaniu widzimy bardzo ciemnobrązowy specyfik, niemalże czarny, nieprzejrzysty. Super obfita, bujna, biszkoptowa piana. Może nawet wpadająca lekko w odcienie wiśniowe. Albo to autosugestia. Trochę potowarzyszyła mi, jednak potem lekko zmazał się jej makijaż i wyszły większe pęcherzyki. Zupełnie jakbym wyrwał Mię Khalifę w klubie i poszedł z nią spać, a rano obudził się z Karyną spod trójki. Co gorzej, ze szkła zawaliło takim przesłodzonym karmelem, który zakrył wszystko. Uff, szybko zniknął, zupełnie jak paloność wcześniej. Spod karmelu wyłoniły się nuty przypalanej skórki od chleba, palonego zboża, lekka kawa oraz w tle wisienki. Laktozowość też, może być fajnie, moze być przyjemnie. I co? No i ch*j, no i cześć, jak to w tym filmie było. Wszystko w tym piwie niby jest, ale wszystko jest nijakie. Miał być palony jęczmień, jest ledwie palona nutka. Miała być laktoza, jest mocno zakamuflowana mleczność i likerowość. Na tym tle najlepiej wypadają wiśnie, nienachalnie, lekko kwaskowo zostają na języku. Przyjemnie, mogło być nieco mocniej, ale niech będzie i tak. Przede wszystkim, to nie jest kraft, tylko napój o smaku kraftu. Prawie 15% kestraktu, a niecałe 5% alkoholu? Fermentum mobile, no pliis... Co to jest za fermentacja. Bambo prośba. Murzynie upraszam. Plażo interpeluję. Ponadto, "piwo" jest mocno słodkie, wychodzi karmel. Przykrywa paloność, w zasadzie zostaje tylko wisienka i jej kwaskowość na aftertaste. Laktoza daje przyjemniejszy przepływ przez usta. Jednak to wciąż mało! Gdybym miał szukać kolejnego piwa, aby zachęcić kompletnego laika do kraftu to tak, ten stout byłby bardzo spoko. Tylko tak jak mówiłem, to raczej napój o smaku wiśniowego mlecznego stoutu. Ja wiem, że to Amber, i że nie należało się spodziewać światowego kraftu na kiju. Ja to wszystko wiem. No ale kur...
Czy to, że się tego stoucika bardzo dobrze pije, to moje guilty pleasure...? Chyba tak. To idę dokończyć.