środa, 16 marca 2016

Cocoa Chilli Wheat Stout

Cocoa Chilli Wheat Stout
Browar: BrewKlyn




Pierwszy kielecki browar kontraktowy uwarzył pierwsze piwo. Jestem dumien jako scyzoryk. Pierwsza warka wyprodukowana w krakowskim browarze Twigg. Klasyczny pszeniczny stout wzbogacony łuską kakao oraz papryką chilli Peperoncino. Piwo zdecydowanie dla chilliheadów. Piłem tylko jeden ostrzejszy kraftowy specyfik i była to Szajba z Szałupiw. Tutaj chłopaki również dali mocno popalić wargom, ustom i językowi. Pali każdy łyk, pali aftertaste. Pali i rozgrzewa. Lubię te klimaty, ale osobom nie przekonanym do ostrości zdecydowanie odradzam, to za wysokie progi. Co tu dużo ukrywać, owa ostrość sporo w piwie przyćmiewa, szczególnie na początku. W zapachu dominuje kakao, jest przyjemnie. Kolor czarny, nieprzejrzysty, piana przyzwoita, nawet coś się utrzymuje w trakcie picia, krążkuje. Zdarzają się niestety większe pęcherzyki. W pierwszych łykach uderza też mocna paloność, w trakcie picia jednak to wrażenie ustępuje. Można w końcu wyczuć sam stout spod tego płaszcza pikanterii, który okazuje się na poziomie, gładki i średnio wysycony. Podsumowując - dobra pozycja dla osób lubiących na ostro nie tylko w łózku.

niedziela, 21 lutego 2016

Quatro

Quatro
Browar: Pinta
Styl: Special double IPA




Ot taki kolejne piwerko, jak soczek przed spaniem. Lagerek zwykły. 24,7% ekstraktu, 8,5% wolt. Serio? To może bardziej american barley wine niż special double IPA. Bardziej bardziej. Piwo uderza właśnie swoją słodkością i ciałem bardziej w typografię barley wine. Jest tak strasznie słodko... 5 słodów, ekstrakt słodowy i cukier. Nie jestem #piwnymdoradcą ale to chyba niezbyt zgodne z duchem kraftu. Po kolei. Wysycenie niskie. Kolor bursztynowy. Raczej nieprzejrzyste, mętne i farfoclowate. Piana bujna, ładna, gęsta, drobnopęcherzykowa. Utrzymuje się na powierzchni. Na początku w aromacie wyraźnie amerykański chmiel - cytrusy, lekkie tropiki i żywica (Mosaic, Citra i Simcoe). W tle delikatna słodycz, ale ameryka robi wrażenie. Po kilku minutach w szkle z ameryki jednak niewiele zostaje, i budzimy się w Polsce gdzie wąsate Janusze smarują wszystko masłem. Jest masło i jest słodko i ogólnie nieprzyjemnie. Szczególnie gdy szuka się piany aromat bywa nieprzyjemny. W smaku dominuje ciało.  Piwo gęste, kremowe wręcz. Stąd te barleywine'owe koneksje. Cytrusy, tropiki i żywica zauważalne, ale po kilku łykach zupełnie przykrywane przez słodowość, słodkość i cukier w zasadzie, no nie oszukujmy się. A już w ogóle wszystko zostaje przykryte przez nieprzyjemną, alkoholową goryczkę. Serio, goryczkowy finisz kojarzy się z nutą alkoholową przy takim ekstrakcie. Mocno grzeje w przełyk, za mocno. Brak rześkości i owocowości tej goryczki. Brrrr. Słodko, mydlanie, masłowo, alkoholowo. 4x NIE, opdada Pan, Panie Quatro. Jesteś najsłabszym ogniwem. I pomyśleć, że miała to być jasna odpowiedź na Imperatora Bałtyckiego. Powinna się chyba nazywać Księżniczka IPA. Albo Padme AIPAla. A na pewno powinna być lepiej uwarzona. Jak to mawia klasyk? Badziewie do badziewia.

środa, 17 lutego 2016

Imperium Prunum

Imperium Prunum
Browar: Kormoran
Styl: Imperial baltic porter




Bardzo sesyjne piwko, polecam, można wyskoczyć na jedno albo pięć i jest spoczko. A tak na serio to równie kozackiej, szlachetnej nuty alkoholowej to chyba jeszcze nie spotkałem. Zwrócę szczególną uwagę na ten aspekt podczas degustacji Samca Alfa, którego buteleczka zerka na mnie baardzo śmiało, zwłaszcza, że woltaż ten sam. Zacznę może od karnego penisa za lak. Jak wejdę w posiadanie takowej naklejki, to przykleję na butelkę, która musi stanąć na regale w celu pachnienia i ładnego wyglądania. Zbigniew Stonoga powiedziałby, że lak w Imperium Prunum to jest jakiś draamaat. I nie miałby tu na myśli gatunku literackiego. Na temat oprawy graficznej nie będę się wypowiadał, kto ma wiedzieć ten wie, kto nie wie ten też już wie. Morska historyjka wujowa jak wypociny dwójkowego gimbusa. Ogólnie butelka jakaś paskudna, czarna, nic nie widać. I ten lak... A co w środku? No dobra, już na poważnie. Świetne piwo, kraftowa ekstraklasa. Bardzo dobry imperialny porter bałtycki. Przy nalewaniu syczy jak pepsi. Wygląda jak pepsi. Ale to nie jest pepsi. Gdyby pepsi miała tak cudowną, rozgrzewającą całe ciało od gardła do koniuszków palców nutę alkoholową... Nie spodziewałem się, że kiedyś coś takiego napiszę, ale... alkohol jest w tym piwie najlepszy. No dobra, mówiłem to już nie raz, przyznaję się bez bicia. Często powtarzałem nawet, szczególnie podczas wieczorów z Czarną Perłą, jak jeszcze była, kiedy oglądaliśmy Piratów z Karaibów. Myślę także, że kiedy w swoim kraftowym życiu dorosnę do degustacji Van Pura 10%, to też mogę coś takiego stwierdzić. Poza wysyceniem mój język zwrócił uwagę na paloność. Bardzo gorzka czekolada oraz paloność to jest to, co dominuje w tym piwie, oczywiście poza grzaniem w przełyk niczym whisky, i nie mam tu na myśli Złotej Lochy, którą mimo wszystko bardzo lubię i szanuję. Dlaczego moje myśli ciągle uciekają od Imperium? Bo to piwo nie jest w zasadzie ani jakoś złożone, ani zaskakujące. Jest kozackie, jednak w ten sposób, którego można się spodziewać. Śliwka obecna bardziej po prostu jako lekkie owoce do wigilijnego kompotu. Może, powtarzam, może (!) przy niektórych łykach czuję wędzoneczkę. Ale nie oszukujmy się, najbardziej intensywnie poczułem ją, kiedy podczas degustacji mi się odbiło. Wracając do myśli przewodniej, tym piwem po prostu należy się raczyć i nie rozkminiać. Coś jak miłość. Jest też w sumie drugi powód, dlaczego moje myśli są delikatnie mówiąc rozbiegane jak oczy Glizdogona. Najebałem się już. Moc w Imperium jest silna.

P.S. Wędzonka jednak jest, faktycznie. Mam wrażenie że przez większość degustacji ukrywała się skutecznie pod płaszczykiem goryczki od paloności.

wtorek, 9 lutego 2016

TransFUZJA

TransFUZJA
Browar: Hopkins
Styl: Foreign extra stout




Kolejna produkcja od Hopkinsa. FES z dodatkiem płatków czereśni i gruszy macerowanych w whisky. Brzmi zachęcająco. 17% ekstraktu, 7,2% volt, 40 IBU. Barwa nieprzejrzysta, czarna, drobniutkie refleksy brązowe na wierzchu pod światło. Piana brązowawa, początkowo bujna i w miarę elegancka, później raczej jej brak. Słaby lacing. W aromacie czekolada, następnie paloność oraz nuty dębowo-waniliowe. Może też troszkę szlachetny alkohol. W smaku czekolada, paloność, wanilia. Piwo jest bardzo mocno aksamitne, wręcz kremowe dzięki zastosowaniu dwóch słodów pszenicznych oraz płatków jęczmiennych. Wysycenie niskie. Praktycznie niewyczuwalna nuta alkoholowa lekko rozgrzewa przełyk. Od paloności można odnieść wrażenie występowania lekkiej kwaskowatości. Finiszujemy średnią goryczką, bez żadnych niedociągnięć. To raczej nie jest zasługa angielskich chmieli (Challenger i East Kent Goldings), bowiem ma się bardziej wrażenie gorzkiej czekolady na języku. Bardzo, bardzo dobry, mega pijalny FES. Życze sobie takich więcej, bo ten styl zyskuje coraz więcej w moich oczach.

sobota, 6 lutego 2016

LŚNIEnie

LŚNIEnie
Browar: Hopkins
Styl: Wheat AIPA




Strasznie zastanawia mnie, co przedstawia logo browaru Hopkins. Strażaka z wąsem, który wdziera się do płonącego domu, aby uratować butelkę Imperium Prunum, za którym bije ognista łuna w kształcie szyszki chmielu? Czy też może żuka w okularach? Nie wiem, być może sami piwowarzy Hopkinsa nie wiedzą. W każdym razie na piwie się znają, a LŚNIEnie to świetny przykład na poparcie tej tezy. Pszeniczna AIPA jest tak samo dobra jak jego mama/tata z Brwaru Lotnego Trzech Kumpli - PanIPAni. Tak samo dobre, bo nie ma sensu próbować silić się na ocenę, że jedno mimalnie lepsze, drugie minimalnie gorsze. Nie ma sensu, jeśli oba piwa są... świetne. Po kolei zatem. W składzie bogata słodowość jak na AIPę - pale ale, pszeniczny, płatki jęczmienne, pszenica prażona jasna, karmelowy pszeniczny. Chmielenie klasyczne - mosaic, citra - aromat, columbus, simcoe - goryczka. Kolor to czysty bursztyn, refleksujacy jasnymi przebłyskami pod śwatło. Po zlaniu wszystkiego do szkła to nawet gęsty, opalizujący sok pomarańczowy.  Faktura mętna, raczej nieprzejrzysta. Piana cudowna. Fenomenalnie gęsta, drobnopęcherzykowa, długo utrzymująca się oraz oblepiąca szkło. Lacing jak się patrzy. Z butelki pachnie cytrusami, czuć słody, nawet leciutko, bardzo leciutko karmel. Cytrusy z naciskiem na grejpfrut, lekkie kwiaty, więc Mosaic i Citra. Po przelaniu do szkła jakby nieco mniej orzeźwienia, a więcej słodowości. Wysycenie średnie w kierunku wysokiego, czasem szczypnie w język. Dobrze kontruje mocny grunt słodowy, dodatkowo orzeźwiając. Bo jedyne do czego mógłbym się przyczepić, to troszkę za mało cytrusów w aromacie i smaku. Pierwsze wrażenie na języku przyjemne, owocowe cytrusowe nuty łaskoczą podniebienie. Zaraz potem pszenica, nawet można powiedzieć, że piwo jest... jęczmienne. Dużo płatków musieli wrzucić. Bardzo, bardzo aksamitne, żeby nie powiedzieć gęste. Można wyczuć też karmel, ale bardzo subtelnie, więc super. Na finiszu świetna, intensywna, owocowa, krótka goryczka. Bardzo dobra, jaram się. Zestawiając LŚNIEnie z PanIPAni muszę zauważyć zaskakującą rzecz. Wydaje mi się, że piwo od Trzech Kumpli miało więcej aromatu, a mniej goryczki, natomiast dziecko Hopkinsa jest mniej aromatyczne, a bardziej gorzkie. Zaskakujące o tyle, że pierwsze to pszeniczna IPA, a drugie pszeniczna AIPA. LŚNIEnie jest także mocniej nagazowane. Odniosłem ponadto wrażenie, że amerykańskie chmiele normalnie walące cytrusami na kilometr w połączeniu z dużą ilością zbożowości mają tendecję do wprowadzania większej ilości nut słodkich owoców tropikalnych - mango, marakuja, a nawet pospolita brzoskwinka. Zdrówko!

czwartek, 4 lutego 2016

Szatańska oBELGa

Szatańska oBELGa
Browar na Jurze
Styl: Blegian golden strong ale




Kolorek rzeczywiście złoty, a nawet może blond? Super bujna, świetna piana jak na belga przystało. Piwo bardzo przejrzyste. W zapachu aromaty Galaxy - cytrusy i jakiś słodki owoc tropikalny. Po nich następuje lekka karmelowość i słodowość. W smaku amerykański chmiel również działa od początku - cytrusy i marakuja? Chyba o ten owoc mi chodziło. Drugie wrażenie to z kolei mega słodycz, karmel a nawet cukier. Leciutkie fenole z owocowe z drożdży belgijskich, ale bardzo subtelne. Chyba musi być cukrzone. 9% wolt, 19% ekstraktu. Goryczka delikatna, ale jest. Tworzy ją wrzucony w gotowaniu Styrian Goldings. Piwo ogólnie nie należy do najbardziej złożonych smakowo, ale zaskoczyło mnie in plus, jest bardzo przyjemne. Jedyne co jest niewyczuwalne, a czego przed degustacją się spodziewałem - alkohol.
Pozdrowienie dla tych wszystkich którzy w 2016 zdali Dziedziaka!

poniedziałek, 1 lutego 2016

Luna

Luna
Browar: Baba Jaga
Styl: WC IPA




Bawi mnie bardzo skrót od stylu west coast IPA. Uważam, że na kiblowych selfie U Fotografa wszyscy powinni pić właśnie WC IPę. Koniecznie Lunę od Tomka z Browaru Gdynia. W zapachu to jest po prostu esencja Citry i Mosaica. Szalone cytrusy z dominacją grejpfruta i lekkie kwiaty. Cudowna, bujna piana, która nawet się utrzymuje podczas picia i oblepia szkło. Barwa bursztynowa, raczej przejrzyste, lekko zmętnione przez słód pszeniczny. W smaku wytrawne, słodowość minimalna. Nie ma mowy o żadnym karmelu. Wyłącznie duo hop. Aromaty takie jak w zapachu. Goryczka 70 IBU, owocowa, krótka i bardzo szlachetna. Klasyk. Wydawało mi się, że w trakcie picia wyczułem chwilowo aromaty gotowanej kukurydzy, lekkiej skarpety (DMS? stary chmiel?) ale może to tylko złudzenie organoleptyczne.