poniedziałek, 2 listopada 2015

Last Cut

Last Cut
Browar: AleBrowar
Styl: American golden ale




Na początku stanąłem przed nie lada zagwozdką: czym różni się golden ale od pale ale? Tak na zdrowy rozum po pierwsze kolorem (thank u captain obvious), złote będzie ciemniejsze, po drugie ekstraktem, blade będzie go miało mniej. Jest to potwierdzone info, Last Cut po organoleptycznym teście spełnia oba te warunki. Słody pale ale, pszeniczne, caramunich, caraamber i carared tworzą fajny, intensywny ciemnozłoty kolor. Z kolei ekstraktu mamy aż 18%, co skutkuje ponad 7% woltażem. To już umiarkowanie nieźle na skali największego piwnego znawcy, pana Wiesława W. Poza tym demoniczny golibroda z AleBrowar street jest przejrzysty i średniowysycony w kierunku niskim. Z butelki pachnie mocno żywicznie, ale w ten słodkawo - syropowy sposób. Po przelaniu do szkła na pierwszy plan wysuwają się słodziutkie brzoskwinki i mango. Piana obfita szybko znikła, choć mocno chwyta się brzegów szkła i nie chce puszczać. W smaku Sweeney Todd prezentuje słodki mix owoców które wyczuwałem w aromacie (chmielenie na zimno) oraz żywicy. Jest całkiem treściwie dzięki wysokoprocentowemu ekstraktowi oraz użytemu w warzeniu Cukierowi, Markowi Cukierbergowi. Na kontrze ipowa goryczka 60 IBU. Średnia w kierunku wysokiej, ale przyjemna odmiana po wcześniejszych słodkościach. Trochę zalega. Niestety nie jest tak różowo, a może złoto jak powinienem powiedzieć, bowiem nuty alkoholowe są dosyć mocno wyczuwalne. Zdarzyło mi się też momentami, że do noska wpadły fałszywe nutki warzywne oraz maślane, ale tego nie jestem pewien na stówę. O występowaniu DMSów i diacetylu wiem mniej więcej tyle, ile Hitler wiedział o holokauście. Za to nuty alkoholowe występują częściej niż psychofanki na koncertach Taco Bell Hemingway.

P.S. Jednak DMS mocno. Śmierdzi gotowanym warzywem niczym w East Coast IPA z Greene Kinga. Bardzo dobre piwo 2/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz