czwartek, 26 listopada 2015

Cherry Lady

Cherry Lady
Browar na Jurze
Styl: Cherry sour ale




Kolejny kwasiżur który w naturalny sposób od razu prosi się o porównania do Kwasu Gamma od Pinty. Kolor znacznie ciemniejszy niż dzieło Pinciarzy, buraczany rzekłbym nawet. Oczywiście również z różowymi refleksami, również przejrzysty, choć troszkę mniej. Wysycenie raczej niskie. W zapachu z butelki na pierwszym planie pododbna mocna nutka kwaszonej kapusty, w tle wiśnie. Po przelaniu już nie tak intensywnie kapuchowe jak Kwas Gamma. Po weryfikacji kiszonka zmienia się w lekkie aromaty kefirowe - więc te słynne bakterie kwasu mlekowego - lactobacillus helveticus. Więcej wiśni. No to chlup. Fajnie, intensywnie wiśniowo, cierpko i kwaśnie, w żaden sposób nie słodko. Kwaśność nie jest jednak taka właśnie kapuściana, ale cierpko - owocowa. Sok wyciśnięty z wiśni ładnie wzbogaca profil smakowy. Amarillo nie czuć wcale a wcale, w sumie może to i dobrze. Jest też stosunkowo sporo więcej ciała, bardziej słodowy i treściwy ten nasz rudzielec.W składzie wymieniono karmel jasny, a więc mamy cię jak u Szymona Majewskiego. Nie zaburza on jednak tego cierpko-owocowego profilu, przyjemnie współgra z wiśniowością. Momentami miałem na języku wrażenie cynamonu. Wydaje mi się, że może wiązać się to z "tym uczuciem, gdy" je się szarlotkę, gdzie podkład i białko na górze są słodkie, a jabłka posypane nomen omen cynamonem lekko kwaskowe. Być może mój organizm będąc oszukanym na zasadzie skojarzenia wysyła mi taki sygnał. Goryczki brak, co nie jest oczywiście żadną wadą. Fajne, rześkie, świeże piwko. Podobno jak rude to wredne, ale to nie prawda.  

niedziela, 22 listopada 2015

Szybkie piwko #4

American Amber Ale
Browar: Wreżel



Niedobre. Mokry karton. Wiem, że coś jeszcze mi w nim nie grało, ale że nie zapisałem, to nie pamiętam już. Dziwny ten mokry karton, czyżby było odstawiane do fermentacji i leżakowania ze sporymi wahaniami temperatury? Ogólnie na Wrężlu się coraz bardziej rozczarowuję. Chociaż muszę przyznać, że spadają z wysokiego konia, bo ich pierwsze piwko jakie piłem - AIPA - było świetne.


Mera IPA
Browar: Artezan
Styl: AIPA



Kolejna amerykańska wariacja stylu IPA. Egzemplarz w wykonaniu Artezana charakteryzuje się największą wytrawnością, oraz bardzo mocnym aromatem cytrusów, oraz mango. Świetnie w stylu, bardzoe dobre piwo. Ogólny ranking AIPy z ostaniego okresu:
1. Kormoran - AIPA
2. Mera IPA - Artezan
3. Chuck - Solipiwko
Choć każdy dobry, żadne podrabiańce.

Kejter
Browar: Szałpiw
Styl: American Amber Ale?



Na IPA/APA za bardzo to słodowe i ciężkawe, więc chyba AAA. Jest EL Dorado, więc są słodkawe owoce (gruszka, brzoskwinia) oprócz cytrusów i lekkiej żywicy. Ale niestety też odczuwałem, że to piwo jest jakieś takie... białkowe. Jakby nie było zrobionej odpowiedniej przerwy białkowej podczas warzenia. Choć oczywiście nic w nim nie pływa, ale miałem ten niezbyt przyjemny posmak w ustach.


Blackcyl
Browar: Trzech Kumpli
Styl: Black IPA





Niby black IPA, ale jednak bardziej jak session black IPA. Streasznie pijalne, żeby nie powiedzieć lekkie. Cudowny aromat, chmielenie na zimno to jest to, Wilk na mikrofonie to jest to, coco jumbo to jest to, peeroesteo to jest to..

czwartek, 19 listopada 2015

This is Kraft Bitch!

This is Kraft Bitch!
Browar: Wąsosz & Kraftwerk
Styl: Smoked american schwarzbier



Kooperacyjna inicjatywa Wąsatych Chłopców zaowocowała ich nowatorską interpretacją klasycznego niemieckiego schwarzbiera. Nie dość że nachmielili go po amerykańsku, to jeszcze ma być wędzony torfem. W zapachu cytrusy Chinook, Columbus, paloność, troszkę czekolady. Po przelaniu do najbardziej odświętnego szkła w kolekcji (KTÓRE NOMEN OMEN NIEDŁUGO PÓŹNIEJ STŁUKŁEM) więcej świeżych iglaków i żywicy, z czasem również coraz więcej lekkiej wędzonki. Czarne jak serce Snoop Dogga, brak refleksów. Fajna, obfita, jasnobrązowa i drobnopęcherzykowa piana. Smak złożony: paloność, lekko palona skórka chleba, lekko gorzka czekolada. Jest lekka wędzonka, ciężko mi ją nazwać torfową, torfowość chya jest nieco przykryta przez paloność. Na kontrze owocowa amerykańska goryczka. Niska w kierunku średniej, przyjemna i krótka. Leżakowane z płatkami dębowymi po koniaku, czym się szczycą na etykiecie Wąsaci Chłopcy. Nie czuć tego koniaku jak np. potężne ciosy młotkowe rumu w Havana stoucie z Pinty. Piwko ogólnie dosyć aksamitne, słody pszeniczne + płatki dębowe, udany balans między słodowością a wytrawnością.
Podsumowując (za)mocno palone, za mało wędzone, koniaku brak. Chmielenie dobrze wyszło, i na smak i na aromat. Generalnie okej ale nie urwało mi niczego, dalej siedzę na odwłoku.

poniedziałek, 16 listopada 2015

Pourodzinowo

Czy warto mieć urodziny? Tak, warto.
Jeszcze raz serdecznie dziękuję za miły wieczór no i oczywiście prezenty!


czwartek, 12 listopada 2015

Warszawski Festiwal Piwa (15-17.10.2015)

Z racji 50 posta o piwie (tak tak to już!) nie pozostaje mi nic innego niż wystrzelić z grubej rury i skreślić parę słów co za przygody spotkały mnie ostatnio w Warszawie, podczas mojego drugiego, a ogólnie już trzeciego Warszawskiego Festiwalu Piwa na stadionie Legii.

Będąc zmuszony do zdecydowania się na jeden dzień postanowiłem wybrać ostatni, czyli sobotę. Owy dzionek ogólnie wyglądał dosyć dziwnie, ale trzeba przyznać, że spięła go bardzo ładna klamra kompozycyjna, bowiem wstałem o 3, pojechałem ostatnim nocnym na dworzec pks a następnie Polskim Busem do WWA, by wrócić również Polskim Busem wieczorem, wysiąść w Lublinie koło pierwszej i wrócić do domu (jakże by inaczej) nocnym. Co pomiędzy? Warszafka przywitała mnie oczywiście paskudną pogodą, zimno i nieprzyjemnie, w dodatku z nieba wciąż sączył się ciekły potok, niestety nie piwa. Ogólnie to pogoda niczym w pierwszym Max Paynie. Rany co to była za gra, Radek Pazura, komisarz Jim Bravura... Ale wróćmy do głównego dania. Także ten, spacer po stolycy nie należał do przyjemnych. Jeszcze jak na złość kasy otworzyli jakieś pół godziny po czasie, także: -5 pkt dla organizatorów rzecze profesor Snape. Jako że samą miejscówkę miałem już obcykaną po poprzednim festiwalu, to poruszałem się z kocią gracją. Co prawda nie wszyscy wystawcy byli jeszcze dobrze rozłożeni, ale ja już wprawnym okiem dokonujac pierwszego rozpoznania fachowo wyceniłem dostępne do nabycia szkła. W mojej kalkulacji estetyczno-finansowej wygrało teku z browaru Dukla, ktróre towarzyszło mi calutki późniejszy dzionek i świetnie się spisało. Wspaniały towarzysz, na którego w każdej chwili mogłem liczyć, który w dodatku nie zadawał mi żadnych głupich pytań, prawdziwy skarb. Później już w zasadzie stała rutyna: 0,3l piwa -> kibel -> płukanie szkła -> 0,3l uzupełniania wody w organiźmie. I tak od 12 do 20. Czasami jeszcze oczywiście wchodziłem w jakieś interakcje z otoczeniem, ale nie przypominam sobie żadnych wartych odnotowania sytuacji z innymi bohaterami w roli głównej niż piwa. Oczywiście jest możliwość, że takowe sytuacje były, tylko moja pamięć szwankuje z powodu skrajnego upojenia alkoholowego. Przyznaję, że podczas powrotu autobusem ze stadionu na Polskiego Busa czułem się mocno rozchwiany (emocjonalnie!), a w głowie wciąż nuciłem sparafrazowany cut z jednego z utworów znanego rapera Taco Bell Hemingway "ostatnia stacja - Metro Wilanowska". Żeby nie przegapić.
Jasne, przesadzam, ale tylko troszczeczkę.

A jak browary? Organizatorzy obiecywali obecność dobrych piw większą niż zazwyczaj. Zapewne tak było, niestety nie ostatniego dnia. Te najlepsze rzeczy na które się nastawiałem skończyły się wcześniej, i to pewnie jeszcze w czwartek. Jednak nie mam zamaru narzekać po polackiemu, bo bawiłem się setnie. Setnie. Jak browar Setka i jego mojito gose, które zalałem do pełna do litrowej butelki po BePowerze. Całe szczęście na bieżąco robiłem notatki w telefonie na temat obecnie pitych piwek, więc postaram się streścić subiektywnie najważniejsze i najciekwsze wnioski

1) Szalony Alchemik
Browar: Dukla
Styl: AIPA





Trzeba było coś odrazu nalać, jak się kupiło szkło, prawda? Bursztynowe, piana gęsta w wuj (pisownia oryginalna z notki w telefonie), mocno oblepia szklankę i długo się utrzymuje, mocny aromat Cascadee'a i Citry, bardzo owocowe i fosyć gorzkie - krótka goryczka, raczej pełne słodowe, niskowysycone. 4/6 w stylu, + za pianę.

2) Yeti
Browar: Bednary
Styl: Multigroin IPA



Bardzo gęste, nieprzejrzyste, mętne, żółte, trochę jak sok pomarańczowy, pachnie cytrusami i słodowością zbożową, ryżem, żytem, prosem, sorgiem czy innym ch...oholerstwem. Mega aksamitne, cytrusowe, czuć pszenicę również.Świetna owocowa goryczka z akcentami gorzkiej pomarańczy, umiarkowanie długa, ale nie męcząca. Przyjemniejsza niż ta od Dukli, tam pod koniec zrobiła się męcząca. Cudowna i gęsta piana, niczym maseczka na wąsy cały czas utrzymuje się na szkle. Po ogrzaniu jeszcze więcej zbożowości (jeśli to możliwe) oraz pojawiły się mandarynki.

3) Piotrek z Bagien
Browar: Jan Olbracht
Styl: Pumpkin Ale



Miedziane refleksy, piana paskudna, wielkie pęcherzyki i mało obfita. W zapachu Belgia - belgijskie drożdże? Słodkawość, może i dynia, jak dla mnie generalnie biszkopty jak w belgian ale.Nie, jednak \faktycznie jest dynia. Wysycenie średnie, goryczka #0 IBU, coś tam wrzucili na chmielenie. W pewnym momencie trąciło migdałem. Nuta alkoholowa wyczuwalna, bardzo wodniste. Po wzbudzeniu p[iany i aromatu walnęło warzywem - dms? Ogólnie bardzo słabo.

4) Lindemans kriek
Styl: Lambic



Przejrzyste, czerwone, refleksy miedziane. Cudowna, mega różowa piana. W zaoachu lody śmietankowo-wiśniowe, ale bardziej intensywne, później pojawia się coś a la migdał. W smaku intensywna wiśnia, z jednej stronyu cierpka i kwaskowa, jednak na aftertaste - owocowa słodycz niczym czereśnia. Złożone, piękne, cudowne, świetne, zaskakujące i intrygujące. Najlepsze piwo, zakochałem się.

5) Kwas Gamma
Browar: Pinta
Styl: Sour ale with cherry



Kolorczerwonego grapefruita, totalnie wodniste, nieprzejrzyste. Pachnie leciutko wiśnią, głównie kiszone ogórki, lekko ocet. W smaku kwasiżur, kwaskowości najblizej do tej z kiszonej kapusty, w tle cierpkość i wiśnie. Przeciętne, jednak dobrzeodkwasiło po słodyczy Lindemansa. Zabawne kropeczki piany zostawały na ściankach szkła.

6) Ynteligent
Browar: Lubrow
Styl: Beetroot pale ale



Czerwono ciemne, bordowe, niewielkie refleksy, piana podobnie różowa do Lindemansa, ale mniej obfita, nieprzejrzyste. Pachnie buraczano - ziemiście, jak świeży, brudny, nieoskrobany burak. Smakuje cierpko, ziemiście, buraczanie, niemal żelaziście. Podczas picia miałem wrażenie, jakbym grzebał rękami w ziemi i miał zaraz nabawić się tężca. Raczej wodniste mimo uczucia pełności w ustach, zero wysycenia. Coś tam gra w tle na goryczce, ale nie ma to żadnego znaczenia. Ogólnie bardzo fajne.

7) Tawhaki
Browar: Widawa
Styl: Oceanic pale ale



Żólte, słomkowozółte, zmętnione, pszeniczne, ładna lecz niesmiała piana. Wyważony balans między słodowością a wytrawnością ze wskazaniem na słodowść. Aromat: owoce egzotyczne, ziemistość/oleistość, orzechy laskowe, włoskie. W smaku lekkie orzeźwienie owoców kontruje goryczka i oleistość orzechów. Goryczka średnia w kierunku wysokiej przez te orzechy. Męczy trochę pod koniec, mimo iż dobre. Goryczka nieco zalega.

8) Panakeja
Browar: Olimp
Styl: Earl grey IPA

To nie jest zdecydowanie mój styl.

9) Buena Vista Brown
Browar: Piwne Podziemie
Styl: Esspresso brown ale

Brak piany, esspresso jak cukierki - kopiko, lekka wanilia. Przyjemne, sesyjnie lekkie i pijalne.

10) Havana Stout
Browar: Pnta
Styl: Tropical foreign extra stout


Czarny, rubinowe refleksy (stout?). Piana - litości... Chociaż gdy nad nią popracować, to ładna i biszkoptowa. Balansuje w kierunku wytrawności. Pachnie mocno kawą i przyjemnie cytrusami. W smaku intensywnie kawowe, palone a jednocześnie dobrze nachmielone po amerykańsku, świetne tropikalne owoc. Tu musi byc coś więcej. Na miejscu w Warszawie albo nie wiedziałem, abo zapomniałem o jeszcze jednym dodatku, ale bezbłędnie go wychwyciłem, bo zapisałem sobie mniej więcej coś takiego: "Tu musi być coś więcej. Jakiś kop w postaci leżakowania w jakimś fajnym drewnie. Rum? Wali trochę. Kopie, targa, ale bardzo przyjemnie. W sumie to nawet lekko słodawe na pierwszym planie, paloność i goryczka na aftertaste. Goryczka mega owocowa. Super piwko."

11) Gold digga
Browar: Piwne Podziemie
Styl: West Coast IPA

Bardzo wytrawna IPA. Bursztynowa jasna, z żółtymi refleksami, klarowna i wodnista. Piana żenująca. Aromat mocno cytrusowy - grejpfrut, mango, marakuja. Lekka żywica. Smak mocno cytrusowy, mocne mango i wysoka goryczka, 90+ IBU jak nic. Długa, ale owocowa i przyjemna. Skłania do sięgnięcia po następny łyk, i kolejny, i jeszcze jeden. Mocniejsza i bardziej wytrawna niż Mera IPA. Cały czas to samo mimo ogrzewania, cytując klasyka na początku i na końcu smakuje ciągle tak samo, czyli wyśmienicie.

12) Double Hops, Death and Taxes
Browar: Piwne Podziemie
Styl: Spanish cedar aged imperial black IPA




O tym piwku niestety niewiele mogę już powiedzieć z perspektywy czasu, a w telefonie zanotowałem sobie mniej więcej tak: "W ku*** mocne i w ku*** takie jakie powinno być IBIPA, wszystko się zgadza".


***


I to by było na tyle. Aż mi się łezka w oku zakręciła, kiedy pisząc sobie to wszystko przypominałem. Tyle dobrości naraz... Myślę że ta relacja to godne uczczenie 50 notki na blogu. Pozdrawiam.
Zostawiam was z moim niezwykłym odkryciem: już wiem co piłby dzisiaj Kazimierz Deyna, gdyby żył.


niedziela, 8 listopada 2015

Pierredoła z Gądek

Pierredoła z Gądek
Browar: Szałpiw
Styl: Tmavé




Zaskakująco smakowicie! Warto wytłuszczyć najpierw, co to za styl. Tmavé, czyli bohemskie ciemne, czeski styl. Ciemne, słodowe, kawowe, czekoladowe, słodkawe. Nie tylko w założeniu, ale i w dzisiejszej butelce. Piękna jasnobrązowa, obfita piana. Czarne, z opalizującymi refleksami pod światło. Klarowne, wysycenie niskie. Pachnie czekoladą, kawą, lekko czeskim chmielem - Zatecki. Praktycznie w ogóle nie czuć żadnej paloności, mimo użytego słodu palonego w zasypie. W smaku wiernie odwzorowuje się aromat, jest kawowo, czekoladowo, lekko słodkawo, słodowo. Na finiszu można odnaleźć nawet goryczkę, charakterystyczną chmielową, a nie taką od słodów palonych. Oczywiście niska i krótka, niczym kariera sejmowa Pana Januża Korwin Mikkego. Wszystko to składa się na mega pijalny efekt. I to piszę na prawdę "mega". Gładkie, aksamitne, wodniste, przyjemnie rozlewające się w ustach, Nie chce się w ogóle odstawiać szkła od warg. Biorąc pod uwagę kolor, to wchodzi jak wungiel na typowym śląskim obiedzie. Świetny przykład tego, iż można się cieszyć w sumie... niczym specjalnym. Ale dobrym niczym specjalnym. Zauważyłem też pewną ciekawą rzecz, mianowicie podobieństwo do black ipa, a konkretnie do jednego z wyznaczników tego stylu, konkretnie do tego, że kiedy pije się black ipa z zamkniętymi oczami to można sobie pomyślec, że pije się piwo jasne. Tak jest również w przypadku Pierredoły. Kiedy zamknąłem oczy, rozmarzyłem się, i po chwili doszedłem do wniosku, że dobre to jasne piwo, fajnie smakuje czekoladą i kawą jak na jasne!

P.S. Zachwyty zachwytami, ale w sumie na spokojnie obiektywnie patrząc to jest bardziej wyrazisty i ładniejszy wizualnie (z drobnymi innymi różnicami oczywiście, ale to nie ważne) Belfast. A rachunek ekonomiczny w kraju Tysiaca Cebul mówi, że jeśli możesz mieć coś troszkę gorszego,. ale wciąż dobrego za 4zł, lub coś ciut lepszego za 8zł, to weź lepiej dwa te pierwsze cosie.

poniedziałek, 2 listopada 2015

Last Cut

Last Cut
Browar: AleBrowar
Styl: American golden ale




Na początku stanąłem przed nie lada zagwozdką: czym różni się golden ale od pale ale? Tak na zdrowy rozum po pierwsze kolorem (thank u captain obvious), złote będzie ciemniejsze, po drugie ekstraktem, blade będzie go miało mniej. Jest to potwierdzone info, Last Cut po organoleptycznym teście spełnia oba te warunki. Słody pale ale, pszeniczne, caramunich, caraamber i carared tworzą fajny, intensywny ciemnozłoty kolor. Z kolei ekstraktu mamy aż 18%, co skutkuje ponad 7% woltażem. To już umiarkowanie nieźle na skali największego piwnego znawcy, pana Wiesława W. Poza tym demoniczny golibroda z AleBrowar street jest przejrzysty i średniowysycony w kierunku niskim. Z butelki pachnie mocno żywicznie, ale w ten słodkawo - syropowy sposób. Po przelaniu do szkła na pierwszy plan wysuwają się słodziutkie brzoskwinki i mango. Piana obfita szybko znikła, choć mocno chwyta się brzegów szkła i nie chce puszczać. W smaku Sweeney Todd prezentuje słodki mix owoców które wyczuwałem w aromacie (chmielenie na zimno) oraz żywicy. Jest całkiem treściwie dzięki wysokoprocentowemu ekstraktowi oraz użytemu w warzeniu Cukierowi, Markowi Cukierbergowi. Na kontrze ipowa goryczka 60 IBU. Średnia w kierunku wysokiej, ale przyjemna odmiana po wcześniejszych słodkościach. Trochę zalega. Niestety nie jest tak różowo, a może złoto jak powinienem powiedzieć, bowiem nuty alkoholowe są dosyć mocno wyczuwalne. Zdarzyło mi się też momentami, że do noska wpadły fałszywe nutki warzywne oraz maślane, ale tego nie jestem pewien na stówę. O występowaniu DMSów i diacetylu wiem mniej więcej tyle, ile Hitler wiedział o holokauście. Za to nuty alkoholowe występują częściej niż psychofanki na koncertach Taco Bell Hemingway.

P.S. Jednak DMS mocno. Śmierdzi gotowanym warzywem niczym w East Coast IPA z Greene Kinga. Bardzo dobre piwo 2/10.